Forum neurologiczne » Śpiączka » Świadomość osoby w śpiączce farmakologicznej

Świadomość osoby w śpiączce farmakologicznej

Witam ponownie.
Wczoraj chyba znów uśpili Tatę bo strasznie się wczoraj rzucał i okropnie chciał coś mi powiedzieć. Ręce mu przywiązali do łóżka bo chciał wyrywać tą rurkę z buzi. Zawsze ja pierwsza wchodzę do taty a mama czeka na korytarzu. I jak ja wczoraj wyszłam to mamie kazali jeszcze chwilę poczekać bo coś tacie robili. I jak weszła to spał więc podejrzewam, że pewnie go znów wprowadzili w stan śpiączki.Bo to jak by się tak cały czas rzucał to będzie bardzo się męczył. Wczoraj miał dość duże ciśnienie, ale pewnie z tego że tak się denerwował i rzucał. Nie wiem czy to faktycznie jest ta saturacja, to co jest w procentach ale miał wczoraj już 85%. I teraz nie wiem czy to ma maleć czy rosnąć? Bo jak to jest faktycznie zawartość tlenu we krwi tętniczej to powinno być około 96%. Zaraz znów jedziemy. Byłam z Córką w kościele z palmą, zjadłyśmy obiad i będziemy się zbierać. Ciekawe jak to wszystko będzie jeszcze długo trwało. Tak bym chciała żeby już był odłączony od respiratora i całkiem wybudzony. Żeby dało się z nim porozmawiać. Bo on wczoraj był taki jak by może nie wiedział dokładnie gdzie jest. Pozdrawiam Kochane i trzymajcie kciuki ! Pa

karinas2111 2013-03-24, 12:30

Karinas2111
Trzymamy mocooooooooooooo!!!!!!!!!!!!1

ewa 2013-03-24, 16:01

Cześć Dziewczyny !

Byliśmy w szpitalu. Jak zwykle ja poszłam na pierwszy ogień ! Wchodzę na salę, widzę że tata leży tak lekko na boku.... oczy ma zamknięte... więc podchodzę do pielęgniarek (są przesympatyczne) i pytam czy tatę wczoraj uśpili, bo tak się rzucał. A one patrzą na mnie jak na *głupią* i mówią że Tatuś dziś super, świetnie z nimi współpracuje :) Podchodzę do niego a On w pełni świadomy. Już całkiem go wybudzili. Rozmawiałam z nim normalnie. Nie mogłam go zrozumieć bo dalej ma tą rurkę, ale przyniosłam kartkę i pisał mi :) Chciał żebym mu wodę mineralną kupiła. Pokazywał że rurka go drażni ale pisał ze wytrzyma :) Pytałam czy pamięta jak go w poniedziałek pogotowie wzięło i że był w śpiączce, ale nic nie pamięta. Może i dobrze... Dalej to ciśnienie ma takie wysokie ale pewnie nie takie szkodliwe bo by coś z tym zrobili. Oczywiście nie przestaję się modlić bo dopóki tata w domu nie będzie to obawa będzie.
Dziękuję Wam za wsparcie ! Również trzymam kciuki za wszystkich którzy walczą o powrót do zdrowego życia !
Pa

karinas2111 2013-03-24, 19:56

Bardzo bardzo się cieszę, Będzie dobrze, zobaczysz!!!

Madzia 2013-03-24, 20:36

Tata dalej pod respiratorem. Wczoraj mama znów była u doktorki. Mówiła że na razie jeszcze go nie mogą odłączyć bo te parametry na respiratorze ma wysoko ustawione. Ale to potrzeba czasu. Jeszcze pewnie nie zdążyli wyleczyć zapalenia płuc. Strasznie mu ta rurka przeszkadza ale wytłumaczyłyśmy mu z mamą wczoraj że nie może tego ruszać bo chyba już próbował sobie wyciągnąć. Ale mam nadzieję że zrozumiał. Mówiła coś doktorka mamie o tracheotomii czy tracheostomii ale mama nie zrozumiała. Usłyszała tylko że nie mogą mu tego teraz zrobić. Ale dlaczego to nie wiem? Koleżanka mi mówiła że chyba lepiej tego nie robić. Nie znam się i nie wiem co by było lepsze. Dziś to Taty jedziemy przed 15 bo przed południem to bez przerwy nas wypraszają bo albo myją pacjentów, albo coś podają i tak w koło. a popoludniu to już chyba nie mają tyle pracy. Tak strasznie mi żal taty bo taki dobry człowiek musi się tyle nacierpieć, a niektóre *cholery* żyją bez niczego. Jestem dobrej myśli, że oddychanie tacie się poprawi i szybko wróci do domu. A nie wiecie jak długo można być pod takim respiratorem? Co jeśli nie będzie sie go dało odłączyć? Oczywiście nie biore takiej ewentualności pod uwagę ale tak hipotetycznie się pytam.

Pozdrawiam

karinas2111 2013-03-26, 13:14

Karinas2111
jak miło się czyta takie wiadomości.
kochana teoretycznie może być i długo pod respiratorem , ale napewno ni ebedzie takiej potrzeby , napewno!
sciskam cie ciepło

ewa 2013-03-26, 19:04

Ewa

dziękuję Ci bardzo za miłe słowa :) Dzisiaj tatuś miał przywiązane ręce bo jak śpi to wyrywa rurkę a potem będzie problem bo jego jest ciężko zaintubować. Tak ogólnie wszystko w miarę ok. Tylko nie wiem dlaczego nie słyszy ! Tzn bardzo słabo słyszy. Może mu ta woskowina się nazbierała i zakleiła. Coś mi dziś pisał na kartce że jutro go mają ogłuszać bo nie może w nocy spać bo mu światło przeszkadza, ale nie wiem czy faktycznie bo mama nie była dziś u lekarza. A tata jak nie dosłyszy to nie wie dokładnie co Ci lekarze mówią. Widziałam dziś że jak kaszle to odłazi mu ta flegma, ale te pielęgniarki zamiast mu to kazywać wypluwać to mu kazała połknąć. One są nie normalne bo przeciez o to chodzi żeby sie tego pozbyć z płuc.
Całuski. Jutro wieczorem znów napisze, bo teraz jeździmy popołudniu bo jest spokojniej na oddziele.

karinas2111 2013-03-26, 20:19

Witam,

wspaniałe nowiny po dzisiejszym dniu ! Właśnie co przyjechałyśmy. Tata odłączony od respiratora !!!! Wszystko w porządku, sam oddycha. Ma tylko na buzi tą maseczkę tlenową. Pielęgniarka mi dziś mówiła że jak dalej będzie tak dobrze to jutro albo pojutrze przeniosą tatę na oddział wewnętrzny. Jezu jak się cieszę !!! Bóg wysłuchał naszych modlitw ! Mam nadzieję że teraz już długo tam nie będzie i wróci do nas do domku !!!!
Wam też życzę żeby wasi bliscy wrócili do zdrowia !!! I módlcie się ! Bo modlitwa i wiara na prawdę czynią cuda !!!!!

karinas2111 2013-03-27, 17:55

Karinas2111
kochana wspaniałe nowiny, bardzo się ciesze , cudnie się potoczyło.
wiara nadzieja.... piszesz....no nie zawsze ale każdy ma swoją drogę jak widać i twój Tata dzięki bogu ma taką, teraz pewnie będziesz cenił każda chwilkę z nim, każdy dzień, święta.....
jednak przewartościowuje się świat...
ściskam

ewa 2013-03-27, 21:22

Trzymam kciuki za Twojego Tatę Karinko!!! Pozdrawiam Serdecznie:-)

Madzia 2013-03-27, 21:45

Dziękuję !!!! Dziś tata jeszcze na OIOM. Jutro chyba Go przeniosą na oddział wewnętrzny. Dziś coś bredził bez sensu, ale pielęgniarki mówiły że to przez to że ten mózg ma jeszcze nie dotleniony i dlatego tak gada. Dziś też chciał iść do domu, chciał sobie wszystko poodpinać i iść. Pielęgniarki się śmiały że jest dozarty ;)
Mama była u doktorki dowiedzieć się co dalej. Kazała znaleźć sobie dobrego pulmonologa. Napewno pasowały by inhalacje, ale to podobno wyniszcza serce. I tak źle i tak niedobrze. Potrzymią Go parę dni na internie i wypiszą do domu, a potem Ty się człowieku męcz i wysilaj co dalej. Sami nie wiemy gdzie to potem iść, jakie leczenie? Doktorka mówiła że stan jest ciężki bo tata ma te płuca bardzo zniszczone. Od dziecka chorował na oskrzela, potem cały czas pracował na kopalni to to też zrobiło swoje no a po za tym tata bardzo dużo palił papierosów, więc to już całkiem dokończyło. Teraz powiedział że na pewno się już tego pieroństwa nie chwyci. Nie wiem czy płuca są takim narządem, które choć w niewielkim stopniu się regenerują? O rany rany co to człowiek musi przeżyć.
Ewo na pewno teraz będę doceniać każdą chwilę spędzoną z Tatą! Mam nadzieję, że jeszcze bardzo wiele takich chwil przed nami ! Że Tata wykorzysta tą szansę i będzie już wszystko w porządku. Dobrze że mieszkamy z moimi rodzicami to będę Go mieć codziennie koło siebie ! :)

Pozdrawiam Was serdecznie i wesołych świąt życzę !!

karinas2111 2013-03-28, 14:34

Witam, trochę mi zajęło przeczytanie strony...Wzruszyłem si. Rok temu miałem wypadek, moja żona tu pisała i tu właśnie szukała pocieszenia. Byłem w śpiączce 5 tyg, dla żony to był okres męki, a dla mnie, yhmm dziwne to było, ale powiem Wam że słyszałem co mówią ale jakoś inaczej. Teraz wiem że *żyłem innym życiem*, byłem w zagranicznym szpitalu, leciałem tam samolotem, widziałem wuja-rozmawiałem z nim, jak się wybudziłem rodzina powiedziałam mi że wuja zmarł. Jedyne co było bardziej rzeczywiste to jak ruszałem ręką i chciałem wyrwać rurkę od tracheotomii to dawałem znak że bardzo chce mi się pić, jak waliłem nogą w barierkę łóżka też dawałem znak że chce mi się pić. Wydawało mi się że mówię do nich, że wręcz krzyczę o te picie ale nikt mnie nie słyszał. Nie czułem kiedy żona mnie głaskała :( Teraz już wiem że moja kochana puściła mi nagranie naszych dzieci, żebym słyszał najmilsze dźwięki naszego życia, nie pamiętam tego ale nawet lekarze mówili że bardzooo żywo zareagowałem, skok ciśnienia był drastyczny. Nie pamiętam co wtedy mi się śniło-może właśnie coś z dziećmi związanego. Z perspektywy tego śpiącego mogę powiedzieć rodzinie żeby dużo mówili, głaskali i nie słuchali lekarzy, oni czasem dla bezpieczeństwa mówią o braku nadziei, a czas pokazuje inaczej. Ja miałem nie przeżyć, z powodu obrażeń, dawali mi 1% szans, a jednak... Jestem co prawda z żywego wiecznie ruchliwego człowieka jestem osobą niepełnosprawną, poruszam się o kulach i raczej tak już zostanie. Nie zrastają mi się kości, ale też nie obumierają, moja noga od środka wygląda tak jakby się przed chwilą połamał, jedyne co to mięsień pięknie mi się przyjął po przeszczepie, skóra również. Co prawda noga od zewnętrznej strony wygląda mało ciekawie, latem pewnie długie spodnie, ale cóż... Czytałem że oprócz tego czy śpiący słyszy i czuje, martwią Was te dziwne drgania i wariacje na łóżku. Te dreszcze są wynikiem leków usypiających a wariacje spłycaniem snu. Nie pamiętam też samego wybudzenia, długo trwało zanim zacząłem normalnie funkcjonować z pamięcią. Dnia wypadku i tych 60 dni w szpitalu prawie nie pamiętam. Jeszcze raz Wam napiszę nie traćcie nigdy nadziei !!! ona umiera ostatnia. Pozdrawiam

Dawid 2013-04-02, 11:00

To są ciepłe słowa , 3 tygoodnie temu mj przyjaciel miał wypadek w zakopanym uderzyył siw w tył głowy , helikopterem zabrano go do krakowa, uderzył się potylice mił 2 operacje, obrzęk mózgu i jest w spiączce farmakologicznej , lekarze nie dają szans, boli bardzo boli ponieważ odnaleśliśmy się po 17 latach to była pierwsz moja miłość, miał zadzwonić jak wóci a tu cisza... nie jestem z rodziny i nie mam bezpośreniego kontaktu, ale ja wierze że wyjdzie z tego musi...

ewa 2013-04-02, 16:04

Witam DROGA EWO> bardzo dziękuję za życzliwe słowa , i bardzo Ci współczuję z powodu śmierci taty , można tak powiedzieć że jestem cudem ozdrowiona tak mówiona na mnie w szpitalu , ja nawet nie miałam płuc tylko biały obraz , często zastanawiam się nad tym co mnie spotkało , zamykam oczy i wszystko wraca i to już pewnie zostanie ze mną na zawsze . W czasie całej mojej choroby cała moja rodzina nawet na chwilę nie myślała ,że mogę umrzeć wierzyli że będzie dobrze bo mnie było wszystko jedno , chciałam tylko spokoju i ustąpienia bólu.Szpital który tak pięknie mną się zaopiekował to Instytut Chorób Płuc w Warszawie na ul Płockiej. Takiej opieki ,życzliwości , zrozumienia, kultury lekarzy ,pielęgniarek i salowych to ja jeszcze nie spotkałam. Ogromna fachowa wiedza lekarzy , lekarz miał czas porozmawiać z pacjentem nawet o osobistych sprawach , leżałam w czasie Świąt Wielkanocnych jeszcze na OIOMIE i nie odczuwało się samotności , miałam szczęście , że na takich ludzi trawiłam , a zostałam przywieziona w stanie agonalnym ze Szpital Budowlanego z ul. Górczewskiej , gdzie leżałam 5 dni robiono badania i nie rozpoznano sepsy , dzięki Bogu że zostałam przewieziona na Płocką ,bo bym nie przeżyła , sam lekarz z Płockiej zapytał mnie ,, co oni z panią zrobili ,, .Bardzo się cieszę że można tak sobie popisać i że są ludzie którzy to rozumieją, serdecznie pozdrawiam .

Basia Brulikis 2013-04-02, 17:28

Nadal nie wiem co z moim znajomym miałam tylko z nim kontakt... w firmie nie udzielaja mi informacji , modlę się aby przeżył jeszcze tyle mu nie powiedziałam .. zwłaszcza jak bardzo go kochałam i kocham:( boze daj mi wiarę ze wyjdzie z tego a jemu siłę

ewa 2013-04-03, 20:31

Strona: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12  13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |