Forum neurologiczne » Nowotwory układu nerwowego » Przezuty nowotworu na kosci

Przezuty nowotworu na kosci

Witam. Nie wiem czy napisalam w dobrym dziale ale sprobuje opisac moj problem a doklanie problem mojego ojca. Moj ojciec ma 63lata. Problem zaczal sie w pazdzierniku 2016 kiedy ojciec zauwazyl niepokojace objawy tj. guzki w nadbrzuszu pod klatka piersiowa i okropny nie dajacy normalnie funkcjonowac w dzien i w nocy kaszel. Od momentu RTG k.p. sie zaczelo, szpital onkologiczny mnostwo badan, lacznie 7 bronchoskopii 2 biopsje oraz wiele innych badan i przez ROK czasu lekarze nie mogli postawic diagnozy co to jest za guz. Ale diagnoza padla po Roku! Nowotwor zlosliwy gornego pluca lewego C34.1 ( z tym, ze do dzis nie jest wiadomo czy jest drobno czy wielo komorkowy) Ale niestety diagnoza byla zbyt pozna i ojciec nie kwalifikowal sie do operacji z powodu wielonarzadowych przerzutow min. Na pluco prawe, na wezly chlonne, na watrobie ma juz 3 guzy kazdy okolo 4cm z naciekami oraz przezut do kosci a dokladnie kregoslupa na odcinku L5. Zima z 2017/2018 bral chemie ale nie pomogla, jeszcze bardziej go zniszczyla. Radioterapia paliatywna na ten glowny guz pluca lewego zmniejszyla go o polowe ale za to wszystkie inne guzy i guzki o polowe urosly i pojawilo sie kilkanascie nowych guzkow. I to wszystko w odstepie okolo 2msc stwierdzone w badaniach TK. I w maju tego roku nowe zdanie w wyniku * destrukcyjne ognisko lityczne w trzonie L5 37mm.* a jak odbieral wynik TK to juz na wozku inwalidzkim bo z bolu nie byl w stanie chodzic. I tak przestal chodzic z dnia na dzien. A od jesieni 2017 bardzo uskarzal sie na bol od lewego biodra przez cale udo do kolana. Teraz lezy, bol nie daje mu wstac z lozka a kazdy krok to cierpienie, odczasu do czasu usiadzie na loku ale tylko na kilka minut. dostaje plastry przeciwbolowe z morfina, i mial przez 5 dni radioterapie paliatywna na odcinek pomiedzy L3 a L5, ktora nie przyniosla zadnej poprawy. Lekaze daja jemu nadzieje bo tak musza, on zyje ta nadzieja. Ale ja jej juz nie mam, codziennie opiekuje sie tata tak jak potrafie ( a sama mam trojke malych dzieci) mama wieczorami wraca z pracy, wtdy ona jemu pomaga. My juz nie mamy nadzieji, lekarze dalej wysylaja na biopsje tym razem watroby, zeby stwierdzic ze jest to rak drobnokomorkowy to wtedy w koncu zacznie byc leczony. I to powiedziala nam Pani doktor onkolog od chemioterapii i chorob klinicznych dokladnie 3 tyg temu. Wczoraj sama pojechalam do Pani doktor po skierowanie na wozek specjalistyczny i oznajmila mi w prost, ze biopsja watroby jest bezsensu bo choroba jest tak bardzo zaawansowana i tak szybko postepuje, ze na leczenie jest za pozno i zaproponowala hospicjum domowe... Wyszlam z gabinetu i zaczelam sie śmiać, przez cala droge do samochodu smialam sie... Bylam w totalnym szoku... Za to wracajac samochodem do domu cala droge plakalm, nie moglam i nie moge pojac jak lekarze traktuja i w jaki sposob postepuja z na prawde chorymi ludzmi i ich rodzinami. Zamiast pomagac sprawiaja tylko bol i daja zludna nadzieje.. 7 bronchoskopii dwie biopsj, moze miesiace bo na pewno nie lata*...czy jest ktos, kto byl w podobnej sytuacji i moze mi w koncu prosto z mostu powiedziec ile czasu?? ile czasu moj ojciec bedzie jeszcze cierpial? przepraszam, za chaotyczny opis oraz ewentualne bledy ale w koncu pierwszy raz to z siebie wyrzucilam, przelala sie szala goryczy... dziekuje
pozdrawiam

Ola 2018-06-27, 05:47