Nie wiem czy to jest dobry dział ale może ktoś mi coś podpowie.
Najpierw opiszę moje dolegliwości - trochę historycznie ale może się to wszystko razem wiąże:
Od najmłodszych lat miałem problemy z nadciśnieniem tętniczym już i potężnymi bólami głowy ciśnienie typu 180/120 nie było niczym dziwnym nawet w wieku 17 lat. Jeżeli mówię o bólach głowy to mówię o uczuciu jakby ktoś mnie walnął młotkiem w tył głowy, wiązało się to ze światłowstrętem i mdłościami, każdy ruch głowy to był kataklizm. Bóle takie miałem bardzo często, do tego zdarzały mi się dość często omdlenia zawsze po jakimś gwałtownym ruchu lub wysiłku. Nigdy nie straciłem przytomności do końca ale uczucie było takie jakby moje serce zaczynało walić jak kałasznikow, cały robiłem się mokry a ręce i nogi miałem jak z waty tak że nie byłem w stanie ustać. Działo się to dość często do wieku ok 25 lat potem przeszło jak ręką odjął poza oczywiście nadciśnieniem. Niestety wszystko powróciło po około 10 latach tylko w znacznie mocniejszej wersji. Jakie objawy mam teraz (wiek 44 lata): oczywiście nadciśnienie tym razem waha się tak 170-200/110-120 (biorę całą gamę leków na obniżenie ciśnienia 3 prochy dziennie) po lekach to z reguły 145/95 i tętno zazwyczaj powyżej 90. Coraz częściej objawy mi się kumulują. Często po jakiś wysiłkach lub np. gdy gwałtownie kaszle czy kicham pojawiają się potężne bóle głowy - zawsze w tym samym miejscu głowy, ból jest tak silny że czasami zwala mnie z nóg a ostatnio zaczęły mi się po tym pojawiać czarne mroczki przed oczami, często czuje się jak po kielichu odczuwam ucisk w głowie mam problemy ze skupieniem wzroku, obraz mi się rozmazuje, dodatkowo odczuwam szum w uszach (może nie szum ale odczucie jakbym był na bardzo dużej wysokości lub leciał samolotem). Do tego zazwyczaj mam problem z oddychaniem - ciężko mi się oddycha i mam uczucie jakby ktoś mi siedział na klatce piersiowej. Omdlenia zamieniły się w utraty przytomności. Już dwukrotnie (zawsze po wysiłku) doszło do całkowitej utraty przytomności. Raz po takiej utracie upadłem prosto na twarz łamiąc sobie nos. Druga utrata przytomności trwała ok 3 minut, stałem się siny, miałem drgawki a żona która mnie reanimowała a jest pielęgniarkom nie mogła wyczuć tętna. Ja za to miałem piękne wizje i byłem strasznie wkurzony gdy w końcu udało się mnie ocucić. Jak to powiedział mój kardiolog byłem w dalekiej podróży i miałem szczęście że z niej wróciłem. W związku z tym od lat różni lekarze próbują mnie zdiagnozować i leczyć najczęściej upatrując przyczyn w sercu przy czym nic nie mogą wykryć, bo większość wyników wychodzi OK - to co udało im się zaobserwować to to że w w chwili gdy mam zasłabnięcia a jest to zawsze po wysiłku tętno nagle gwałtownie spada np. ze 165 na 40 po czym po paru sekundach wraca ponownie do 165 i wówczas powoli sobie maleje i się umiarowia. Niestety nigdy nie wiem kiedy się to może zdarzyć . W efekcie najczęściej słyszę od lekarzy odpowiedź *Pan już tak ma*. Ostatnio przypadkowo natknąłem się na lekarza z Mongoli który analizuje stan pacjenta na podstawie zmian w tęczówkach oczu i tętna - (ma to jakąś swoją fachową nazwę ale jej nie pamiętam) - i w ramach eksperymentu pozwoliłem się przebadać. Ku mojemu zdziwieniu trafnie zdiagnozował wszystkie moje dolegliwości ale zwrócił szczególną uwagę na wysokie ciśnienie śródczaszkowe i polecił skonsultować się najlepiej z neurologiem - co mnie osobiście zdziwiło. Poszukałem informacji w internecie na ten temat i niestety większość objawów mi się pokrywa z objawami pojawiającymi się przy zwiększonym ciśnieniu śródczaszkowym, nawet omdlenia (zatrzymanie krążenia) i problemy z oddychaniem czy kłopoty z pamięcią, koncentracją i ogólnie pojęty tumiwisizm i apatia by pasowały.
Czy ktoś mi może coś poradzić.
Sławek 2012-02-20, 11:58