Płacz napadowy

Witam.zdarza mi się płacz, którego nie potrafię zrozumieć.pojawia się nagle,jest zupelnie niezależny ode mnie.nie mogę go zatrzymać.płaczę 3 godziny.na drugi dzien jest to samo.potrafię rozpłakać się na przystanku autobusowym, u obcych ludzi na podwórku.płacz pojawia się nagle.tak jakby,, ktos odkrecił kran z wodą, a ja bym dłonią zatrzymywała strumien*(mruząc oczy , mrugając,patrząc się do góry).jak tylko pierwsze łzy popłyną to wtedy jest juz potok łez, 2minuty przerwy i znowu to samo i tak dwie godziny.i jak tak płacze to zaczynam powoli odczuwac ogromny smutek, żal,dół.nie da sie tego opisac.pojawiają sie wręcz myśli samobójcze.co nigdy nie mialo miejsca.na co dzien jestem osobą radosną,pełną życia.mam pracę,narzeczonego.chodzę do psychologa.pani psycholog twierdzi że nie wyrazam swoich uczuc,emocji negatywnych i to kumuluje się.i stąd ten atak płaczu.ja jednak nie do konca z tym zgadzam się.spróbujcie wyobrazic sobie jedziecie autem albo stoicie na przystanku a tu nagle pojawia się fala łez niewiadomo skad i ogarnia ogromny smutek.i płaczecie 2 lub 3 godziny i nie potraficie przestac .prawda że nietypowe zachowanie.mam nadzieję że ktoś kto przeczyta moje słowa byc moze słyszał o takim przypadku jak mój.nie wiem co robić.tarzcyce i hormony tarczycy mam w normie.typowych bólów głowy nie mam.kiedys moze drżała mi powieka,i jak szłam to stopa wykrecała mi sie na zewnatrz.to wszystko.a może hormony kobiece mam zaburzone?ale okres pojawia sie regularnie.błagam o pomoc.POMÓZCIE.boje się że kiedys znowu tan atak płaczu i smutku nastąpi i juz nie dam rady sobie z nim..................

Malwina lat28 2012-08-27, 17:38